Przejdź do zawartości

Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Musimy coś zrobić, — upierała się Rilla zbyt zdenerwowana, aby zwracać uwagę na Olę. — Zareklamowaliśmy już koncert wszędzie, przybędą tłumy publiczności, nawet jakieś towarzystwo z miasta, a właściwie nie mamy zupełnie numerów śpiewanych. Musimy znaleźć kogoś, ktoby śpiewał, zamiast pani Channing.
— Ciekawa jestem kogo znajdziesz w ostatniej chwili, — ironizowała Ola. — Irena Howard mogłaby śpiewać, ale na pewno nie zechce po tej historii, kiedy została obrażona przez nasze towarzystwo.
— W jaki sposób towarzystwo ją obraziło? — zapytała Rilla swoim „zimno-bladym tonem“. Ten chłód i obojętność nie dotknęły wcale Oli.
— Tyś ją obraziła, — odparła porywczo. — Irena wszystko mi opowiedziała, czuła się kompletnie dotknięta. Powiedziałaś jej, aby więcej nie odzywała się do ciebie. Twierdziła, że nie może sobie wyobrazić, co takiego uczyniła, aby zasłużyć na podobne traktowanie. Z tego powodu nie zjawiła się już więcej na naszych zebraniach, lecz zapisała się do Czerwonego Krzyża w Lowbridge. Muszę jej przyznać słuszną rację. Na pewno nie proponowałabym jej, aby się zniżyła do tego stopnia, żeby nam pomóc w tak ciężkiej sytuacji.
— Po mnie chyba również nie spodziewasz się, że ją będę prosić? — zachichotała Amelka Mac Allister, druga członkini komitetu. — Od wieków nie rozmawiamy z Ireną. Ona zawsze musi być przez kogoś „obrażona“. Ale jest doskonałą śpiewaczką, to jej trzeba przyznać i publiczność równie chętnie słuchałaby jej śpiewu, jak pani Channing.