Przejdź do zawartości

Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W ostatnim tygodniu wszystko jest jakieś „zatracone“, jak powiada Zuzanna. Częściowo jest to moja własna wina, a częściowo tak się składa, ale czuję się okropnie.
„Któregoś dnia pojechałam do miasta, aby kupić sobie nowy kapelusz na zimę. Po raz pierwszy nikt ze mną nie pojechał i musiałam wybierać sama, widocznie mama przestała mnie już uważać za dziecko. Wybrałam najdroższy kapelusz, ale był prześliczny. Zrobiony był z aksamitu w odcieniu zielonym i było mi w nim bardzo do twarzy. Zielony odcień harmonizuje z moją cerą i podkreśla jeszcze wyraz oczu. Tylko raz w życiu miałam kapelusz zielony, ale był o wiele brzydszy od tego. Gdy tylko zobaczyłam ten kapelusz, postanowiłam go kupić i oczywiście zdecydowałam się bardzo prędko. Cena była wysoka. Nie napiszę tu ile kosztował, bo nie chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że w czasie wojny, kiedy należy oszczędzać, ja ni z tego ni z owego wydaję tyle pieniędzy.
„Gdy wróciłam do domu i przymierzyłam kapelusz w swoim pokoju, zaczęły mnie dręczyć wyrzuty sumienia. Oczywiście, kapelusz był piękny, ale nieco za elegancki i wyzywający, aby pójść w nim do kościoła, lub spacerować po Glen, jednem słowem nieodpowiedni. Jakoś całkiem inaczej wyglądał w sklepie, a inaczej w moim białym skromnym pokoiku. I ta okropnie wysoka cena! A tam biedni Belgowie umierają z głodu! Gdy mama zobaczyła kapelusz i dowiedziała się ile kosztuje, spojrzała tylko na mnie. Mama posiada specjalny sposób patrzenia. Ojciec twierdzi, że zajrzała mu