Przejdź do zawartości

Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

opieką, bo zdaje się, że jest bardzo wątle i delikatne. Wątpię nawet, czy możnaby się było odważyć odesłać je do domu dla sierot, ale przecież trudno przemęczać matkę i Zuzannę.
Doktór wyszedł z kuchni z poważnym wyrazem twarzy. W głębi duszy był przekonany, że mały przybysz, dotychczasowy mieszkaniec niebieskiej wazy pozostanie z pewnością na Złotym Brzegu, lecz chciał się przekonać, czy Rilla zdolna jest do jakichkolwiek poświęceń.
Rilla usiadła, spoglądając z rozpaczą na dziecko. Niedorzecznością było myśleć, że ona się niem zajmie. Ale ta biedna, nieszczęśliwa matka, która umierając martwiła się o niemowlę... Ta straszna pijaczka Conover!
— Zuzanno, co trzeba robić z takiem dzieckiem? — zapytała ze smutkiem.
— Trzeba je trzymać w cieple, kąpać codziennie, zważać na to, żeby woda nie była ani za zimna, ani za gorąca i karmić co dwie godziny. Jak jest chore to trzeba przykładać gorące kompresy na brzuszek, — mówiła Zuzanna, przejęta ważnością chwili.
Dziecko zaczęło znowu płakać.
— Musi być głodne, trzeba je w każdym razie nakarmić, — zawołała Rilla z rozpaczą. — Powiedz, co przygotować, to się niem zajmę.
Pod kierunkiem Zuzanny przygotowana została porcja mleka z wodą, a odpowiednia butelka znalazła się w gabinecie doktora. Wówczas Rilla wyjęła dziecko z wazy i nakarmiła je. Przyniosła ze strychu stary koszyk i ułożyła w niem uśpione ma-