Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ślisz, że to będzie źle, Uno, jeżeli Flora, Karol i Jerry uważać mnie będą za starszą siostrę?
— Och, tak będzie bardzo miło, — zawołała Una z rozjaśnioną twarzyczką. Serdecznie zarzuciła ramiona na szyję panny Rozalji. Była teraz naprawdę bardzo szczęśliwa.
— Wytłumacz tamtym, wytłumacz Florze i chłopcom, że nie chcę być dla nich macochą.
— Flora nigdy nie wierzyła Mary Vance. Tylko ja byłam taka głupia, że jej wierzyłam. Flora nawet już panią kocha, pokochała panią wtedy, kiedy zabito tego biednego Adama. Jerry i Karol także panią bardzo lubią. A jak pani będzie już mieszkać z nami, to nauczy mnie pani gotować, szyć i wielu innych ciekawych rzeczy? Mnie bardzo przykro, że nic jeszcze nie umiem.
— Kochanie, nauczę cię wszystkiego, czego tylko będę mogła. Tymczasem nie mów o tem nikomu, nawet Florze, dopóki ojciec sam ci o wszystkiem nie powie. Chodź ze mną do mieszkania, napijemy się herbaty.
— O, dziękuję pani, ale myślę, że lepiej będzie gdy zaraz odniosę list tatusiowi, — zaniepokoiła się Una. — Chciałabym, żeby jak najwcześniej otrzymał tę wiadomość.
Rozalja weszła do pokoju, napisała słów kilka i oddala je Unie. Gdy mała wysłanniczka biegła w stronę plebanji z mocno bijącem serduszkiem, Rozalja udała się do Heleny, która zajęta była łuskaniem grochu na jednym z bocznych ganków.
— Heleno, — zwróciła się do siostry. — Przed