Przejdź do zawartości

Strona:Lucjan Siemieński-Listy Kościuszki.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

błota i zaczął nań silnie nacierać. Polacy potężnie się bronili ogniem karabinowym i działowym. Trzykroć piechocie dodano nabojów, i ta dotrwała na miejcu do trzeciej godziny z południa.
Około tego czasu ukazała się nieprzyjacielska jazda w sile czterech pułków, które przeprawiwszy się o pół mili na tak zwanym Kozimbrodzie, wraz z bataljonem jegrów i dwoma armatami, zajęła górujące nad polskiem wojskiem stanowisko przy zabudowaniach dworskich. Poczem pułk perejasławski konnych jegrów przeszedł po wązkim i zepsutym moście, i tak z obu stron jazda wpadła na polskie kolumny, niemogące już dłużej wytrwać na stanowisku. Ogień działowy dzielnie utrzymywany z polskich baterji, pozwolił wycofać się w porządku, do czego wiele dopomógł mrok już zapadający.
Środek ruszył najpierwszy, zasłonięty bataljonem brzeskim, stojącym w drugiej linji, lubo ten nie mógł wytrzymać natarcia jazdy moskiewskiej i już zaczął się mięszać. Atoli kilkanaście dobrze wymierzonych