Przejdź do zawartości

Strona:Lucjan Siemieński-Listy Kościuszki.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
7

wodza, a do tego będąc cierpiącym, domagał się swego odwołania. Mokronowski wydawał się naczelnikowi najgodniejszym tego wyboru. Jakie w nim pokładał zaufanie, jak go wysoko cenił, widać to z całej korespondencji, którą tu pierwszy raz ogłaszam drukiem, jako dokument będący nader wymownem świadectwem niezmordowanej czynności Kościuszki, wglądającej w najdrobniejsze szczegóły, obmyślającej szersze plany działania, przewidującej potrzeby każdego oddziału i rodzaju broni, a ciągle dodającej duchu swoim podkomendnym jenerałom, jak ta główna sprężyna, od której ruch całej machiny zależy. Spotka się tu jeszcze czytelnik z projektami wojennymi naczelnika, o jakich nie wiedzieli ci, którzy jego historję pisali. Czy one były wykonalne, czy tylko awanturnicze? Możnaby dopiero powiedzieć, gdyby zostały w swojej porze zaaplikowane do tych rozmiarów, do jakich Kościuszko chciał je rozszerzyć. Wszakże pewna jest, że wyprawa Dąbrowskiego do Wielkopolski na tyły armji pruskiej, była jakby odłamkiem tych planów, jakie miały