Przejdź do zawartości

Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/518

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skutkuje, czy nie, Pan Bóg raczy wiedzieć; jeżeli się co o tem dowiem, to Ojcu doniosę.
Kończąc, bardzo a bardzo proszę o wstawiennictwo do Pana Jezusa, żeby raczył błogosławić rozwojowi z tylu trudnościami rozpoczętego dzieła ku większej Jego chwale i zbawieniu dusz.

Fianarantsoa, 17 marca 1912.

List Ojca z 3/I 1912 odebrałem 10/II 1912; stokrotnie zań Ojcu Bóg zapłać! O liście do Misyj nie zapominam, na przyszłą pocztę, jak Bóg pozwoli, napiszę, bo na dziś nie zdążyłem. Okropnie brak mi czasu, bo muszę sam pozłocić tabernaculum i ołtarz, bo inaczej nie będę tego miał. Żmudna to robota, a dla mnie tem trudniejsza, że nigdy nie widziałem nawet, jak się to robi, że zaś innych zajęć i kłopotów, dzięki Bogu, mi nie brak, dlatego narazie zbankrutowałem z czasem. Dzięki Bogu, że jałmużny przybywają; modlimy się za naszych dobroczyńców, jak możemy i umiemy. Dla zakonnic co tydzień miewam katechizm tak samo, jak w naszej prowincji Bracia mają, czy się to praktykuje we francuskich prowincjach, nie wiem. Z pomiędzy mojej komendy wybrałem trzech zdolniejszych i mam dla nich osobno katechizm co tydzień, prócz tego, co dla wszystkich razem, chce z nich wybić katechistów, żeby łatwiej szła robota, kiedy Bóg da, że chorych będzie więcej. O naszych służących nietrędowatych, t. j. bramnik, mój kuchmistrz, służąca zakonnic i jeszcze kilku, też nie zapominam, dla nich też miewam katechizm co tydzień. We Wielkim Tygodniu moi chorzy będą od-