Przejdź do zawartości

Strona:Leo Belmont - List do uroczej wdówki.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




Urocza właścicielko oczu,
których się nie zapomina!

Więc piszę do Pani!...
Czuję jeszcze w tej chwili kołysanie się łódki naszej na ciemnym błękicie Jeziora Czterech Kantonów, słyszę nadbiegające z wybrzeża swawolne dźwięki włoskiej wędrownej orkiestry — „Funiculi-funicula“, słyszę świst i grzmienie pociągów, przelatujących pod granitowemi ścianami gór i znikających na chwilę w tunelach, widzę rysujący się ostrym kształtem, wystający z wód, głaz pamiątkowy z zatartemi przez nadchodzący zmierzch słowami: „Piewcy Tella“... widzę naprzeciw siebie dwoje oczu czarownych, gorejących, które — wybacz Pani trywialność metafory za jej ścisłość — przepaliły mi dwie dziury w duszy!
Trzy tygodnie minęły od tego czasu, a płomienne ślady na duszy czuję z tą samą, nie! bodaj z większą mocą, — pamiętam, jak napierając na wiosła pochylam się w Twoją stronę i pilnuję się, aby Ci w łódce nie paść zaraz do kolan; widzę Cię, jak manewrujesz sterem; widzę pomimo zmierzchu nieco ironiczny uśmiech, krążący około Twoich warg wiśniowych i słyszę, jak głosem melodyjnym powiadasz mi te słowa:
— Żadnych wyznań, panie!... Pod tym warunkiem zgodziłam się na przejażdżkę po jeziorze... Winieneś Pan dotrzymać słowa, a parę razy już próbowałeś wykroczyć