Przejdź do zawartości

Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czyniła wyrzuty Celince, — więc nie ma prawa asystować przy otwieraniu skrzyni.
— Ale jest moją najserdeczniejszą przyjaciółką, — odpowiedziała Celinka z godnością. — Zawsze ją do wszystkiego zapraszamy i napewno czułaby się dotkniętą, gdybyście takie zdarzenie zachowali przed nią w tajemnicy. Piotrek też nie należy do rodziny, a jednak ma tu przyjść na tę uroczystość, więc dlaczego Sara ci przeszkadza?
— Piotrek nie należy do rodziny, ale kiedyś może będzie należał, prawda, Felusiu? — uśmiechnął się złośliwie Dan.
— Jesteś kompletnie niemożliwy, Danie King, — wołała Fela z rumieńcem na twarzy. — Możebyś wobec tego posłał po Kasię Marr, chociaż się tak zawsze wyśmiewa z twoich ogromnych i niekształtnych ust.
— Chyba ta dziesiąta nigdy nie nadejdzie, — westchnęła Historynka. — Już cała robota skończona, ciotka Oliwja i wuj Roger przyszli już tutaj, a skrzyni się jakoś nie otwiera.
— Mama powiedziała, że o dziesiątej i napewno się tego trzyma, — wtrąciła gniewnie Fela. — Przecież teraz jest dopiero dziewiąta.
— Posuńmy zegar o pół godziny, — zaproponowała Historynka. — Tamten na dole w hallu i tak nie idzie, więc nikt nie zauważy różnicy.
Spojrzeliśmy na siebie z wahaniem.
— Ja się nie odważę, — szepnęła Fela bojaźliwie.
— Wobec tego ja go posunę, — zaofiarowała się Historynka.
Gdy dziesiąta wybiła ciotka Janet weszła do kuchni, rzucając niewinną uwagę, że od dziewiątej dziwnie szybko czas upłynął. Mieliśmy ogromnie niewyraźne miny, lecz