Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na to ochotę. Tak, Pata musiała uroczyć, nie ulega najmniejszej wątpliwości.
— Poco dzieciom takie brednie opowiadasz? — zawołała ciotka Oliwja, przechodząc właśnie przez podwórze do studni.
— Mam taką nieodpartą pokusę, — odparł wuj Roger, podbiegając i odbierając jej wiaderko na wodę.
— Widzicie, że i pan Roger wierzy w to, iż Peg jest czarownicą, — zatriumfował nad nami Piotrek.
— Ale ciotka Oliwja jest innego zdania, — odparłem, — i ja również.
— Słuchajcie, — zwróciła się do nas rezolutnie Historynka, — ja też w to nie wierzę, ale może w tem istotnie coś jest, jak Piotrek twierdzi. Zachodzi teraz tylko pytanie, co mamy robić?
— Powiem wam, co jabym zrobił na waszem miejscu, — rzekł Piotrek. — Zaniósłbym Peg jakiś prezent i prosiłbym ją, żeby uzdrowiła Pata. Wcalebym nie wspominał o tem, że sądzę, iż to ona go uroczyła. Nie byłaby wtedy obrażona i może zdjęłaby z niego ten urok.
— Uważam, że lepiej będzie, jak wszyscy jej coś zaniesiemy, — zaproponowała Fela. — Ja chętnie jej dam coś od siebie, ale kto zaniesie jej te prezenty?
— Musimy pójść wszyscy razem, — oświadczyła Historynka.
— Ja nie pójdę! — zawołała z przerażeniem Sara Ray. — Za nic w świecie nie zbliżyłabym się do domu Peg Bowen, choćby nie wiem kto poszedł ze mną.
— Mam już gotowy plan, — rzekła Historynka. — Niech każde z nas coś dla niej wybierze, jak słusznie powiada Fela, i napiszmy do niej list, taki bardzo miły i grzeczny. Później, jeszcze dziś wieczorem chodźmy tam do niej i jeżeli będzie przed domem, złożymy jej nasze dary