Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

my dorosłych? Przecież oni i tak na ten temat niewiele więcej wiedzą od nas.
— Ale, jeżeli powiedzą nam, że w to nie wierzą, w każdym razie będziemy trochę spokojniejsi, — zauważyła Celinka.
— Przypuszczam, że najwięcej wiedziałby o tem ksiądz, tylko, że wyjechał na urlop, — westchnęła Fela. — Na wszelki wypadek zapytam mamę, co ona o tem myśli.
Sięgnęła po „Przedsięwzięcie“ i pobiegła do domu. Czekaliśmy jej powrotu coraz bardziej zniecierpliwieni.
— No i co powiedziała? — zapytała Celinka drżącym z podniecenia głosem.
— Powiedziała „Wynoś się i daj mi spokój. Nie mam czasu na twoje głupstwa“, — odparła Fela zgorszonym tonem. — A ja na to, „Ależ, mateczko, w gazecie piszą, że jutro ma być koniec świata!“ Wówczas mama zdenerwowała się jeszcze więcej i zawołała: „Będzie koniec waszych bzdur!“
— W każdym razie to też jest pewną ulgą, — odezwał się Piotrek. — Gdyby pani King wierzyła w to, napewno byłaby tą zapowiedzią więcej przejęta.
— Ale przecież widzicie tę wiadomość wydrukowaną! — przekonywał ponuro Dan.
— Zapytajmy jeszcze wuja Rogera, — zaproponował Feliks zupełnie bezradny.
Na tę ewentualność nie byliśmy przygotowani, postanowiliśmy jednak i tego spróbować. Wuj Roger był na podwórzu, zajęty zaprzęganiem czarnej klaczy do powozika. Egzemplarz „Przedsięwzięcia“ sterczał mu z kieszeni marynarki. Skonstatowaliśmy na samym wstępie, że wuj Roger był dzisiaj wyjątkowo przygnębiony i zmieszany. Na twarzy jego nie było ani śladu zwykłego uśmiechu.
— Ty go zapytaj, — rzekła Fela, trącając Historynkę.