Przejdź do zawartości

Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

od owego poniedziałku obydwie nie rozmawiały ze sobą.
Nie dlatego zresztą, że przez tak długi czas odczuwały do siebie wzajemną urazę. Przeciwnie, zasadniczy gniew już dawno minął, lecz należało zachować odpowiedni fason. Żadna nie chciała „przemówić pierwsza“ i każda twierdziła, że pierwsza się nie odezwie, gdyby nawet miało to trwać do stu lat. Żadne argumenty, żadne perswazje nie odnosiły wrażenia, nawet łzy Celinki, która co noc z tego powodu płakała i podczas wieczornego pacierza zanosiła modły ku niebu, aby Fela i Historynka wreszcie się z sobą pogodziły.
— Naprawdę nie wiem, dokąd się dostaniesz po śmierci, Felu, — mówiła ze łzami, — jeżeli za życia nie potrafisz wybaczać ludziom.
— Ja już jej przebaczyłam, — brzmiała odpowiedź Feli, — ale za nic w świecie nie przemówię do niej pierwsza.
— Bardzo niedobrze i bardzo niewłaściwie postępujesz, — usiłowała dalej perswadować Celinka. — Przedewszystkiem psujesz nam cały nastrój.
— Czy dawniej też tak się z sobą kłóciły? — zapytałem Celinkę, gdyśmy omawiali te sprawy poufnie w alejce wuja Stefana.
— Już bardzo dawno tego nie było, — odparła. — Miały z sobą jakąś sprzeczkę zeszłego lata i dwa lata temu, ale to trwało zaledwie kilka dni.
— I kto pierwszy przemówił?
— Ach, oczywiście Historynka. Przejęła się czemś ogromnie i zaczęła mówić do Feli, zanim się zorjentowała, a potem już wszystko było jaknajlepiej. Boję się jednak, że tym razem tak nie będzie. Czyś zauważył, że Historynka obecnie stara się niczem nie przejmować? Dla mnie jest to stanowczo zły znak.