Przejdź do zawartości

Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znała, gdyby nie straszny lęk, który zrodził się w jej duszy, że prawdopodobnie pudding z trocin nie był zbytnio zdrowy do jedzenia szczególnie, jeżeli w trocinach były igły. Ten strach właśnie zmusił ją do zdradzenia tajemnicy.
— Ach, Felusiu, — wyszeptała nieśmiałym głosem, — myślałam — myślałam, że w tej skrzyneczce jest mąka owsiana i wsypałam ją do puddingu.
Fela i Celinka spojrzały na nią z przerażeniem. My, chłopcy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem, lecz wkrótce zagłuszył nas śmiech wuja Rogera. Wuj Roger trzymał się za boki i kołysał we wszystkie strony na ławce.

Szkic stojącego mężczyzny z rękami opartymi na biodrach, w koszuli, spodniach i butach z cholewami do kolan.

— Ach, — ryczał poprostu, — dziwiłem się, skąd po obiedzie dostałem takich boleści, ale teraz już wiem. Najwidoczniej połknąłem igłę, a może nawet kilka igieł. Już teraz wszystko dokładnie rozumiem!
Biedna Historynka śmiertelnie zbladła.
— Ach, wuju, czy to byłoby możliwe? Przecież nie mógłbyś połknąć igły i nie czuć jej w ustach. Przecież musiałaby cię kłuć w język, albo w podniebienie.
— Ależ ja wcale nie gryzłem tego puddingu, — śmiał się dalej wuj Roger. — Był za twardy, więc go łykałem kawałkami.
Śmiał się dalej, trzymając wciąż za boki i kołysząc na