Przejdź do zawartości

Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

od wuja Artura z Winnipeg, w którym mi przysłał trzy dolary. Pisze w tym liście, że mogę zrobić z pieniędzmi, co mi się żywnie podoba, więc oczywiście postanowiłam oddać je na bibljotekę. Mama wprawdzie nie pochwala mego zamiaru, uważa nawet, że to jest lekkomyślność, ale zawsze stosuje się do życzeń wuja Artura. Tak długo modliłam się o trochę pieniędzy, aż Pan Bóg je zesłał. Widzicie, co znaczy żarliwa modlitwa!

Portret dziewczyny prostymi, długimi włosami, związanymi z tyłu głowy

Lękam się, że my wszyscy nie bylibyśmy tak idealni, jak Sara, gdybyśmy się znaleźli w jej sytuacji. Nasz fundusz zebraliśmy o wiele łatwiej, gdyż zarobiliśmy go poprostu łatwą pracą, a częściowo zdobyliśmy mniej przyjemnym sposobem „żebraniny“. Sarze pieniądze spadły, jak z nieba i gotowa była uwierzyć w istnienie cudu.
— Modliła się o te pienidąze, — przypomniał nam Feliks, gdy Sara poszła już do domu.
— Najłatwiejszy sposób zarabiania pieniędzy, — mruknął Piotrek w zamyśleniu. — Gdybyśmy tak wszyscy nic nie robili, tylko modlili się, to jak przypuszczasz, ilebyśmy zebrali? Mnie się to nie wydaje takie przyjemne.
— Ach, z Sarą jest całkiem coś innego, — wtrącił Dan. — My możemy zarobić, a ona nie może. Rozumiecie? Ale chodźmy teraz do sadu. Historynka otrzymała dzisiaj list od swego ojca i chce go nam wszystkim przeczytać.
Wyszliśmy pośpiesznie. List od ojca Historynki był zawsze dla nas wydarzeniem, a słuchanie, gdy taki list czytała było o wiele przyjemniejsze nawet, niż słuchanie jakiejś opowiadanej przez nią historji.