Przejdź do zawartości

Strona:Książka do nabożeństwa O. Karola Antoniewicza.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
191

jak my krzyż nasz dźwigamy. Przyrodzoną siłą krzyża kochać nie możemy, jakże kochać to co nam boleść sprawia, ale Bóg wlewa w nas siłę nadprzyrodzoną nie tylko do znoszenia, ale i do kochania krzyża. Są ludzie którzy mają światło wewnętrzne: pokorę, czystość, miłosierdzie, pobożność, ale zewnątrz otacza ich noc utrapienia, ubóstwo, nędza, prześladowanie, choroba! Na drugich zsyła Bóg wewnętrzne krzyże, smutki, niepokoje, oschłości, a zewnętrznie błogosławi ich przyrodzonemi darami; różne są drogi któremi Bóg prowadzi, a każda droga którą Bóg prowadzi człowieka dobra jest! Ale nie masz drogi bez krzyża, bo bez krzyża nikt się do Nieba nie dostanie! Bóg nas nie oszczędzi, wcześniéj lub późniéj musi każdy przejść przez ogień utrapienia! Ach sam brak krzyża, dla dusz miłujących Boga, jest wielkim krzyżem. Nie masz szczęścia na świecie, do któregoby mały krzyżyk nie był przyłączony, nie masz krzyżyka bez pociechy dla tego który Boga kocha! Ta pewność niepewności szczęścia jest krzyżem, ta pewność śmierci w któréj krzyż dobrze noszony chwałą się rozpromieni jest pociechą i radością! Chrystus Pan przeszedł przez wszystkie boleści przez jakie tylko człowiek przechodzić może, bo przyjął na siebie wszystkie grzechy, które tych boleści