Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Hafciarz.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
„HAFCIARZ”
(z galeryi typów niknących)
przez
Klemensa Junoszę.



Trzeba przyznać, że nasi ojcowie i dziadowie odznaczali się wielką galanteryą i to nie tylko względem dam, ale nawet w stosunkach z brzydszą połową rodzaju ludzkiego.
Nikt nie był hojniejszy nad nich w rozdawaniu tytułów: byłego porucznika nazywano co najmniej majorem, jeżeli nie pułkownikiem, kancelistę radcą, aplikanta sądowego sędzią — a niechno kto z sąsiadów przewodniczył kiedy w komitecie budowy mostu na czterech słupkach, to już mu na całe życie pozostawał tytuł prezesa i przechodził nawet na potomstwo: synów jego zwano prezesowiczami, prezesównami córki.
Mało było wówczas ludzi bez tytułów, bo komuż się w życiu nie zdarzy być opiekunem nieletnich, członkiem rady familijnej, wchodzić do składu sądu polubownego, być członkiem komitetu odnowienia dachu na dzwonnicy, należeć do delegacyi taksowej; uczestniczyć w rozdawaniu chleba i kartofli dla biednych pogorzelców i w ogóle, być powoływanym do różnych posług obywatelskich i sąsiedzkich.