Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Poezye T. 6.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



Czarodziejskie łabędzie.

I.

Słońce rozwiane w przestrzeń, jak wiatr złoty spada
poza zębami skały, a po drugiej stronie
ścielą się nad wąwozem śniegu białe tonie
i zwiewna, zlotna, spłynna poćma modro-blada.

A wszystko obejmuje niebo, wszystko wpada
w głąb cichą, lila-modrą... Czas idzie; już tonie
w rdzawo-fioletowy dym na nieboskłonie
stocze gór i na śniegach mrok szafiru siada.

Tylko za grzbietem skały złoty i płomienny
trwa obłok, jakby pożar szalał tam poza nią — —
patrzę: wzrok mi się zwolna staje mglisty, senny — —

wymalowane cuda jawią się za granią:
świat powietrzny, od świata ziemi tak odmienny...
Łabędzi z ognia sznury wiszą nad otchłanią...