Przejdź do zawartości

Strona:Karolina Szaniawska - Moja pierwsza wycieczka krajoznawcza.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Co za poczciwa dusza! Kocha strony rodzinne, pyszni się niemi! Nie dziwne, że grecy, bogaci w wysoką cywilizację i kulturę, kochali piękno swego kraju, gdy ten człowiek prosty, woźnica, także je odczuwa, mimo, iż codzień patrząc, winienby, przy małym swym rozwoju, raczej zobojętnieć i zgoła nie dostrzegać.
Rozradowana twarz woźnicy daje świadectwo wymowne wrażliwości niestępionej, przeciwnie, bardzo gorącej i żywej. Twarz ta zdaje się wołać:
— Aha! widzisz przybyszu z piasków mazowieckich! Czy ci się śniły kiedy obrazy podobne?
Już pierwsza wioska za Olkuszem daje przedsmak czarów, które w drodze dalszej coraz potężnieją.
— Pięknie tu! — wołam z głębi duszy. Czemu jednak nie budują letnich mieszkań? Napłynęłoby mnóstwo ludzi po spokój i zdrowie.
— Na nic — mówi stanowczo olkusiak.
— Co wy wiecie? A dlaczegóżby na nic? — pytam zaintrygowany.
— Bo tutaj niema wody.
Ponieważ właśnie jesteśmy nad wodą, bieżącą wśród kamyków, czystą niby kryształ, tem mniej mogę pojąć.
— Wody niema?
— Ano, niech pan patrzy.
— Kieruję wzrok na lewo. Długi szereg wozów z beczkami, ciągnie w