Przejdź do zawartości

Strona:Karol Miarka - Dzwonek świętej Jadwigi.pdf/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Barbara. A czy fabrykant jest katolikiem?
Gałka. Ej, tego nie wiem; a zresztą tacy panowie nie troszczą się o wiarę!
Barbara. Tem gorzej, jeżeli przyjdzie Kazimierz do pana bez wszelkiej wiary.
Stach. (wchodząc powoli). Niech będzie... (siada na ławie).
Gałka. I pocóżeś przyszedł Stachu?
Stach. Ano, kiedy mnie przysłali...
Gałka. (niecierpliwie). Po co?
Stach. Ano, nie pojmuję, coście tacy nagli?
Gałka. (sam do siebie). A niechże cię gęś kopnie! (Głośno). I któż cię to przysłał?
Stach. Kto? ano, gospodyni.
Gałka. A cóż jej potrzeba?
Stach. Gospodyni? tej nic nie potrzeba.
Gałka. A po cóż cię przysłała?
Stach. Ano, po was.
Gałka. I czegoż mnie niecierpliwisz i nie powiadasz o co chodzi?
Stach. Ano chodzi o tego koślawego woła.
Gałka. I cóż woła?
Stach. Ano, ano, bezmała zdycha.
Gałka. A to nieszczęście! kosztował mnie 27 dukatów! a ty gapiu, czemuż mi zaraz nie powiedziałeś?
Stach. Ano, kiedyście się ciągle o co innego pytali.
Gałka. Oj z takim niedołęgą! Więc przygotujcie się na podróż; ja śpieszę do domu, może się da uratować. (Odchodzi śpiesznie).
Barbara. A wy, Stachu, pojedziecie także do Berlina?
Stach. Ano podobno.
Barbara. I znacie Berlin?