Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

studnią jako zwycięzcy. Wtedy wolnoby ci było mówić o odwadze i waleczności!
— Effendi, ja ciebie nie rozumiem!
— No, to ci powiem wyraźniej. Nie czuwałeś, aleś spał, i z twej właśnie winy tamci dwaj znaleźli się w niebezpieczeństwie, bo, przekonani, że czuwasz, usnęli także. Niewątpliwie na śpiących rabusie napadli, gdyż w przeciwnym razie jeden i drugi użyliby broni palnej. Ben Nil, prawie chłopak jeszcze, przebił jednego, a ty co uczyniłeś? Znajdowałeś się w miejscu panującem nad doliną i miałeś przy sobie broń — masz ją wszak dotychczas. Gdybyś był strzelił do tych drabów, przebieg walki byłby całkiem inny. Ale ty, zamiast to uczynić, uciekłeś tchórzliwie, a ich pozostawiłeś ich własnemu losowi, i chełpisz się teraz swoim chłodnym rozsądkiem. Gdyby nie to, że lituję się nad twoją nieskończoną głupotą, należyciebym cię teraz ukarał. Czy wiesz, na co zasłużyłeś? Co ja mam właściwie z tobą zrobić? Powiedz mi!
Stał w postawie złamanej, spuścił oczy i nie miał odwagi odpowiedzieć.

90