Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Skąd wiesz, że jesteś tu już cztery dni?
— Mam zegarek; o ten! Stary majtek darował mi go w Aleksandrji.
Wydobył z kieszeni stary, wielki, jak słonecznik, zegarek, pokazał mi go i powiedział:
— Z tysiąc razy dotykałem wskazówek i już śmierć szumiała mi w uszach, kiedy was usłyszałem nad sobą. Chciałem się wdrapać na górę, aby się do was zbliżyć, ale już byłem za słaby. Czy może słyszeliście moje wołanie?
— Tak, słyszeliśmy. Nie mów już więcej, bo jesteś zbyt osłabiony. Usiądź i spocznij, ja tymczasem rozpocznę poszukiwania.
— Nic nie znajdziesz — oświadczył i usiadł.
— I ja jestem pewien, że na tym poziomie poszukiwania są daremne. Znajdujemy się daleko poniżej podstawy wzgórka, więc stąd chyba niema kurytarza nazewnątrz. Wyjście jednak musimy znaleźć, choćbyśmy je mieli własnemi rękoma wykopać.

88