Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ski, to wszystko jedno; U nas tak samo się dzieje. Słyszałeś może o mudirze w Faszodzie?
— O ile sobie przypominam, nazywa się Ali effendi el Kurdi i jest słynny z tego, że uśmierzył groźną rewoltę wojskową w Kassali.
— Tam istotnie postępował sprawiedliwie, ale później... Istny skandal! Mówiono za jego czasów w Faszodzie o bardzo surowym zakazie handlu niewolnikami, ale co z tego... Łowcy niewolników przychodzili w biały dzień do jego domu, płacąc mu haracz „od sztuki“, i mieli w nim doskonałego opiekuna i obrońcę wobec ustaw. Znałem ich wszystkich, lecz, niestety, żadnego schwycić nie mogłem, bo, skoro któremu, że tak powiem, zarzuciłem stryczek na szyję, zaraz mi go ucięto. Jeżeli najwyższy urzędnik prowincji — mudir bierze łapówki, to cóż może robić niższy urzędnik? Faszoda stanowiła właśnie punkt podstawowy do wypraw na połów niewolników. Łowcy gromadzili się tam jawnie, a gdy o tem nieraz napomykałem, mudir bądź mnie skrzyczał, bądź wyśmiał. Tego, oczywiście, znosić dłużej nie mogłem i udałem się wprost do wicekróla, opowiedziałem mu wszystko, przedłożyłem dowody, no i Ali effendi el Kurdi został złożony z urzędu, a jego miejsce zajął inny mudir.
— Czy ten będzie lepszy od swego poprzednika?
— Zapewne, jestem przekonany, bo go

115