Strona:Karol Mátyás - Z poza rogatek krakowskich.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Z PO ZA ROGATEK KRAKOWSKICH.
WIĄZKA BAŚNI GMINNYCH.
V.
O JEDNYM DZIELNYM CHŁOPIE, CO ZOSTAŁ KRÓLEM I Z MORZA SOBIE ŻONĘ PRZYWIÓZŁ.

Był jeden król, któren nie miał dzieci, a już był stary. Zakłopotał sie bardzo, że nie ma zastępcy tronu i myślał sobie: kogoby tu obrać? że z takich wyższych panów, to oni są niedobrzy dla narodu, nie są uczciwi, nie są mężni, że najlepszy bedzie wieśniak. Porozpisywał wszędzie po wszystkich wsiach, że który z gospodarzy ma syna zgrabnego, mądrego, żeby przysłał do niego.
Ano więc jeden gospodarz w jednéj wsi miał dwunastu synów, którzy byli bardzo zgrabni, przystojni i dzielni. Więc posłał ich tam wszystkich.

Więc ten król rozkazał okropną wykopać fosę, jaka tylko może być najszersza, najgłębsza i napełniona wodą. I powiedział, że któren przeskoczy te fose tam i napowrót trzy razy, to zostanie zastępcą tronu. Ano więc próbował najstarszego z tych dwunastu synów: ale nie mógł przeskoczyć i wpadł do fosy. Próbował drugiego; ten drugi téż nie przeskoczył, tylko wpadł do téj fosy. Próbował trzeciego i ten trzeci téż wpadł. I tak za nim wszyscy powpadali, że przyszła koléj na najmłodszego. Ten sobie wybrał najwyższego konia, najładniejszego i siwego, któren miał czarne nogi. Jak sobie siadł, tak odjechał okropny kawał od téj fosy i napowrót z całym rozpędem przeskoczył te fose. Ujechał znów kawałek i znów z całym rozpędem przeskoczył te fose. Tak i trzeci raz zrobił. Król sie bardzo zdziwił, że majmłodszy mając lat dopiero czternaście potrafił być takim dzielnym. Zaraz go zatrzymał u siebie i powiada mu tak:
— Zrobiłbym cie królem, boś wszystko dobrze zrobił, ale że masz chłopską ordynarną gębe!
A on tak mówi:
— Ano, jaką mi Pan Bóg dał, taką mam i z taką umrę.
I tak z tem siadł na swojego siwoszka i pojechał pobawić sie z nim na błonie. Wtém widzi, jak koło niego leci śliczne pióro i myśli sobie tak:
— Żebym ja to mógł złapać to pióro!
Podciął konia i chwycił to pióro. Z okropną uciechą przyjechał do króla i pokazuje, co to za piekne pióro.
A król mówi tak:
— Mój drogi! ty wiész przecież, że nie na tem koniec, byś za same tylko wycieczki został zastępcą tronu. Potrafiłeś złapać pioro, to potraf złapać i ptaka, z którego jest to pióro!
A on mówi tak: