Przejdź do zawartości

Strona:Karol Kautski - Od demokracji do niewolnictwa państwowego.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie dowiadujemy się niestety, jak wielki jest procent w armiach bojowych. (Na str. 128 podana jest łączna liczba urlopników i dezerterów w 3 armji na 25 prc. — Dlaczegóż nie rozdziela się tych dwu grup?) Nie powiada się nam również, jaka kara czeka uciekających z armji pracy robotników.
Dość na tem, że postawiwszy twierdzenie, iż przygniatająca większość tych 4000 byłaby poszła dobrowolnie, gdyby się ich było do tego wezwało, zapytuje Trocki z oburzeniem:

„Czy mieliśmy puścić ich wolno: „szukajcie, gdzie wam będzie lepiej, towarzysze?“ Nie, tak nie mogliśmy postąpić. Wsadziliśmy ich do pociągów wojskowych i postaliśmy do fabryk i warsztatów“ (str. 142).

Niechaj ktokolwiek powie robotnikowi zachodnio-europejskiemu, że w społeczeństwie socjalistycznem władze będą miały prawdo zabrać rodzinie każdego robotnika, którego będą potrzebowały, wsadzić go do pociągu wojskowego i zesłać administracyjnie na czas dowolny, tam gdzie uważać to będą za potrzebne — a ten socjalizm na moskiewską modłę spotka się z odprawą, która pod względem dobitności nie będzie pozostawiała nic do życzenia.
Zapewne, wolność przenoszenia się, swoboda wyboru zawodu i warsztatu, to wolności „liberalne“, tak samo, jak wolność prasy, zgromadzeń i t. p. Ale to nie oznacza, że robotnicy tych wolności się wyrzekają, tylko, że im one nie wystarczają, że od społeczeństwa socjalistycznego żądają jeszcze większej wolności.
Trocki myli się mocno, jeśli sądzi, że w socjalistycznem państwie robotnik zrzeknie się wolności, której domaga się dzisiaj, bo to będzie „jego“ państwo. Że dlatego „pod każdym względem podporządkuje się“ temu państwu. (str. 140).
Aby to oświetlić, raz jeszcze muszę cofnąć się do praczasów, choćbym miał narazić się na to, że Trocki mnie znowu wyśmieje, lub dostanie ataku wściekłości z powodu „akademicko-socjalistycznego“ osłaniania mojej „kłamliwości“ i „niesumienności“.
Powszechnie przyjmują, że człowiek pochodzi od zwierząt społecznych. Nawet w początkach społeczeństwa i na najniższych stopniach kultury zgubiona jest bez ratunku jednostka pozbawiona wspólnoty, która przytula ją, chroni i daje możność starania się o utrzymanie. — Jednostka roztapia się w tej wspólnocie, jest jej „podporządkowana pod każdym względem“ nietylko w czynach swoich, ale także w odczu-