Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Kaden-Bandrowski - Generał Barcz.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mijając nierówne rzędy kamienic, — da w Departament of Intelligence, tak prędko, tak bliskie dane o personaljach osoby, tak wysoko postawionej, tak trudnej, nowej nieprzekupnej, — jak Barcz?! I to nie z trzecich źródeł, — z pierwszej ręki!
Widział już pergaminową bibułkę swego raportu w spokojnych rękach szefa.
Tutaj laleczki, polish folklore, wszystko miękko — a tam, Barcz w srebrnych sznurkach i perlista Jadzia stoją na bibułce raportu...
Teraz towarzyska herbata, — pomyślał w westybulu hotelu. Portjera nie potrzebował, rzecz była umówiona, unikał wszelkich portjerów.
Pani Drwęska miała czekać, jak za pierwszym razem. I tyle samo przyjemnego...
Na piętro nie windą, — w domu wszędzie piechotą.
Zatrzymał się przed ściennem lustrem. Był nieogolony, nie umył rąk.
Bogaty cudzoziemiec „nie potrzebuje takie głupstwa“.
Lecz w wonnym pokoju, wśród kwiatów, wobec jedwabiu, który się prządł dokoła lekkich nóg Drwęskiej, — stał się odrazu wierzącym, potulnym „głupcem z psalmów“. Który o dzieci się pyta nie wporę, filiżanki trzymać nie umie, na dywanach się potyka, to znów wraca do „pierwszego spotkania“ w salonie naszej Pesteczki — a milczy o właściwem, jakby za odbyte intymności nie był wdzięczny...
Całą tę gadaninę, niby safjanową kropką, zakończył małem pudełeczkiem z wielkim szmaragdem w otoce pereł.