Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tować, więc powtórzył zapytanie niecierpliwie:
— Czy dowiem się ostatecznie, czy posiadam jakąś walizkę lub koszyk do zapakowania rzeczy?
— A skądżeż ja mogę wiedzieć o tem? Przecież nie podróżowałam jeszcze z tobą nigdy.
— Przeprowadzkę tyś robiła, nie ja, więc chyba wiesz, czy mam coś w tym rodzaju.
Antonina poszła do schowku przy kuchni i zawołała za sobą Joasię. We dwie, z wielkiem wyładowaniem sił wyciągnęły ze schowka olbrzymi kufer, w którym chyba fortepian możnaby było pomieścić. Anatol widział w tem usiłujące go obrazić kpiny. To też nie mówiąc już nic na to, wyszedł z kuchni trzasnąwszy drzwiami. Ubrał się szybko w futro i poszedł do sypialnego pokoju z przedpokoju nabrać w papierośnicę papierosów i usłyszał ku swemu zdziwieniu i złości, jak w kuchni, która sąsiadowała z sypialnią, płacząc, Antonina zwierzała się przed służącą:
— Taka to jest zawsze wdzięczność na tym świecie. Wierną bądź, jak pies, a pomimo to na każde zawołanie wyrzucą cię za drzwi, albo zostawią, jak jakiego durnia samotnie, w same święta. Za całą pociechę masz trzaśnięcie drzwiami.