Strona:John Galsworthy - Przebudzenie.pdf/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dobrze — mruknął Soames. — Na parę minut.
— Nie — mruknęła Smither w sieni, gdzie powietrze miało wyjątkową świeżość — nie byliśmy bardzo z niego zadowoleni przez cały ten tydzień. Dawniej ciastka zostawiał sobie na koniec obiadu, teraz zaś, od poniedziałku, zaczął je zajadać na samym początku. Jeżeli pan kiedy obserwował psa spożywającego swój posiłek, panie Soamesie, to on zawdy naprzód zjada danie mięsne. Zawsześmy to uważały za dobry znak, że pan Tymoteusz w swoim wieku zostawia deser na sam koniec, jednakże teraz wydaje się, jakoby stracił panowanie nad sobą... to też nic dziwnego, że na resztę jadła ani nie spojrzy. Doktór nic sobie z tego nie robi, ale — tu Smither potrząsnęła głową — on jakoby myśli, że powinien zjeść toto nasampierw, bo mu później nie dadzą. I to i jego gadanie bardzo nas niepokoi.
— Czy powiedział może coś ważnego?
— Niemiło mi to mówić, panie Soamesie, ale on coś tam sobie wymiarkował przeciwko testamentowi. Stał się bardzo zgryźliwy i zrzędny... a po tylokrotnem... codziennem... wyciąganiu testamentu przez lata całe wygląda to trochę zabawnie. Jednego dnia powiada: „Oni chcą mych pieniędzy!“ Ukłuło mnie to, gdyż, jakem to mu powiedziała, jestem pewna, że nikt nie jest chciwy na jego pieniądze. I aż przykro słuchać, że on w tym wieku myśli jeszcze o pieniądzach. Zdobyłam się na odwagę. „Wie pan, panie Tymoteuszu,“ powiadam, „moja kochana pani“ (to jest panna Anna Forsyte, która mnie wzięła do służby, panie Soamesie), „ta, to nigdy nie myślała o pieniądzach“ (powiadam), „to było w jej charakterze.“ On popatrzył na mnie w sposób niewypowiedzianie śmieszny i odpowiedział oschle: »Nikt nie potrzebuje mego charakteru.“ Pomyśleć sobie, ze on wygaduje takie rzeczy! Czasami jednak mówi zgoła sądnie i trzeźwo!