Przejdź do zawartości

Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zerwali z upodobaniami do mebli krytych czerwonym pluszem i wiedzą, że grupy z włoskiego marmuru są „vieux jeu“, zamieszkiwał Soames dom, prezentujący się możliwie dobrze. Frontowa jego fasada zaopatrzona była w miedzianą kołatkę do drzwi swoistego rysunku, w okna otwierające się nazewnątrz i balkony obwieszone skrzynkami do kwiatów z pstrzącemi się bukietami fuksyj; od tylu domu (wielki zbytek) mały dziedzińczyk wyłożony był jasnozielonemi płytkami i okolony krzewami różowych oleandrów, rosnących w pawiowo-błękitnych konwiach. Tutaj, pod osłoną wielkiego japońskiego parasola barwy pergaminu, mogli mieszkańcy domu czy goście, ukryci pod jego osłoną przed wzrokiem ciekawych, popijać herbatę, podziwiając równocześnie świeżo nabyte przez Soamesa srebrne szkatułki.
Wewnętrzna dekoracja była w stylu Pierwszego Cesarstwa i Williama Morrisa. Rozmiar domu czynił go wygodnym; pełno w nim było zakątków, podobnych do ptasich gniazdek, a drobne, zdobiące je przedmioty ze srebra sprawiały wrażenie złożonych w nich jajeczek.
Na tle ogólnej tej harmonji raziły bardziej jeszcze dwie walczące z sobą wzajem sprzeczności. Dom ten zamieszkiwała pani jego, która potrafiłaby zachować wytworność na samotnej wyspie i pan jego, którego pojęcie wytworności polegało na zdobieniu swojej siedziby i siebie samego z myślą o zwycięskiem współzawodnictwie. Ta współzawodnicząca pogoń za wytwornością skłoniła Soamesa w czasach jego studenckich do wprowadzenia mody noszenia białych kamizelek w lecie i aksamitnych prążkowanych w zimie, nie pozwalała mu ukazywać się publicznie z krawatem wyłażącym z ponad kołnierzyka i zniewalała go do okurzania wyjętym z bocznej kieszeni kawałkiem zamszu lakierowanych swoich półbucików wobec wielkiego tłumu, zebranego