Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/385

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odrazu wyczarował z głębin swojego mózgu obrazy, związane z posiadaniem. Lata przymierania głodem, jakie miał za sobą, nie zagłuszyły w nim doszczętnie wrodzonych jego instynktów. W niezmiernie realnej i praktycznej formie snuć zaczął wizje podróży, wytwornego ubrania dla żony, odpowiedniego kształcenia dzieci, kucyka dla Jolly, tysiąca miłych i potrzebnych rzeczy; wszystkie te kombinacje jednak nie przysłoniły mu myśli o Bosinney’u i jego wybranej, o nadłamanym głosie drozda. Radość?... Tragedja? Co właściwie?...
Dawno miniona przeszłość — bolesna, dręcząca, gorąca, cudowna przeszłość, której nabyć nie można za żadne pieniądze, której palącej słodyczy nic nie jest w stanie przywrócić, stanęła przed nim jak żywa.
Usłyszawszy kroki żony na górze, pośpieszył wprost do niej i przycisnął ją do serca. Długą chwilę stał bez słowa, z zamkniętemi oczami, tuląc ją w objęciach, a ona patrzyła na niego zdziwionym, rozkochanym, pytającym wzrokiem.

ROZDZIAŁ IV.
ZSTĄPIENIE DO PIEKIEŁ

Zrana po pewnej nocy, podczas której Soames zdobył nareszcie swoje prawa i postąpił jak mężczyzna, siedział on przy śniadaniu sam.
Jadł przy świetle gazowem, jako że listopadowa mgła otuliła miasto olbrzymią powloką, z poza której zaledwie wyłaniały się czubki drzew parkowych, widzialne z okien jadalnego pokoju.
Jadł systematycznie jak zwykle, chwilami wszelako doznawał uczucia, że nie może łykać. Czy słusznie postąpił, ulegając wreszcie niepokonanej swojej żądzy ostatniej nocy i złamał opór, cierpliwie znoszony przez