Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bowiem długo po suchej, kamienistej drodze, zaś — jak wiadomo każdemu Londyńczykowi — jeżdżenie na rowerze i równocześnie prowadzenie rozmowy z młodym Flippardem nadszarpnąć może najsilniejszy organizm; a może też wzbudził jej zazdrość widok cienistych zarośli paprociowych, z których powracało „tych dwoje“. Cieniste zarośla paprociowe na szczycie pagórka, nad któremi rozpięły dach ochronny splecione gałęzie dębów. Paprociowe zarośla, z których gąszczu rozlegał się nieskończony hymn weselny turkawek i gdzie jesień, szeleszcząca opadającemi z drzew liśćmi, szeptała słowa miłosne do ucha kochankom, szukającym wśród tych paproci schronienia i nie zwracającym uwagi na przemykającą obok nich płową zwierzynę. Paprociowe zarośla, darzące nieporównaną rozkoszą, złotemi chwilami niezmąconego kojarzenia się nieba z ziemią! Paprociowe zarośla, święte gaje jeleni i faunów, wyskakujących z poza pni drzewnych, tańczących dokoła srebrzystej bieli nimf, ukrytych w gąszczach brzezinowych o zmroku letnim!
Pani ta znała wszystkich Forsytów, że zaś bywała na przyjęciach u Juny, odrazu zorjentowała się kogo ma przed sobą. Własne jej zamęźcie, biedaczki, nie było fortunne, że jednak posiadała dość zdrowego rozsądku i zręczności aby doprowadzić swojego męża do zostania schwytanym na gorącym uczynku, przeszła ona sama przez nieuniknione bagienko rozwodowe bez skalania się najlżejszą plamką.
Dzięki temu miała opinję sędziego, wyrokującego we wszystkich tego rodzaju sprawach; dodać zaś należy, że mieszkała w jednym z owych wielkich gmachów, gdzie w poszczególnych małych mieszkankach skupione są nieprawdopodobne mnóstwa Forsytów, których jedynem zajęciem w wolnych od pracy chwilach jest roztrząsanie cudzych spraw.
Biedna, poczciwa kobiecina była może spragniona, na-