Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bywają ceny na zebrania giełdowem — na specjalnem posiedzenia rodzinnem w wygodnym, należącym do Tymoteusza, domu z czerwonych cegieł w Bayswater, wychodzącym na Park i zamieszkałym przez ciotki: Annę, Julę i Hester, gdzie ustanawiano ostatecznie i nieodwołalnie. co kto ma ofiarować.
Niepokój rodziny Forsytów usprawiedliwiała sama już wzmianka o kapeluszu. Czy podobna, czy zresztą słusznie byłoby, aby jakakolwiek rodzina, licząca się z zewnętrznem i formami, a to cechować wszak winno każdą rodzinę, należącą do zamożnego wyższego mieszczaństwa, nie miała się niepokoić?!
Sprawca tego zaniepokojenia stał w drzwiach sąsiedniego pokoju, rozmawiając z Juną. Jego kędzierzawa czupryna była wyraźnie zwichrzona, jakgdyby symbolizująca zdziwienie na widok niezwykłości tego, co działo się dokoła. Sprawiał też do pewnego stopnia wrażenie człowieka, podkpiwającego w duszy ze wszystkich i ze wszystkiego.
George zwrócił się na uboczu do brata swojego, Eustachego:
— Wygląda, jakgdyby chciał połknąć nas, bezczelny pirat!
„Bardzo dziwnie wyglądający ten człowiek“, jak wyraziła się o nim w następstwie pani Small, był średniego wzrostu i krzepkiej budowy, miał bladą, smagłą cerę, płowy wąs, mocno wystające kości policzkowe i ściągłą, zapadniętą twarz. Czoło ścięte było ku tyłowi i kopulasto uwypuklało się ponad oczami, przypominając nieco czoła, oglądane w lwiej klatce w Ogrodzie Zoologicznym. Oczy miał złotawe, barwy xeresu, chwilami krępująco roztargnione. Stangret starego Jolyona, który odwoził Junę i Bosinney’a do teatru, podzielił się swojem wrażeniem z lokajem: