Przejdź do zawartości

Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mądrem czołem. Opalił się. Oczy miał zamknięte; ciemne rzęsy leżały na śmiertelnie żółtych policzkach. Szerokie czoło zarośnięte było dość nisko gęstemi włosami. Przez uchylone wargi widać było mocne, białe zęby. Nosił mały, przystrzyżony wąsik; silnie zarysowana broda zaczęła już zarastać. Pyjama rozsunęła mu się na piersiach. Gracja zapięła ją. Dziwnie cicho było w pokoju, jak na Londyn, przy otwartem szeroko oknie. Ach, żeby móc w jakiś sposób przełamać tę ciężką martwotę, która ogarnęła nietylko Jerzego, ale i ją, i świat cały! Jakże okrutna była ta senność — teraz, kiedy mogła stracić go na zawsze za kilka godzin, czy dni! Przypomniała sobie ostatnie pożegnanie z mężem. Nie było bardzo serdeczne, przyszło zbyt nagle po jednej z tych sprzeczek, które miewali od czasu do czasu i przy których nie nauczyli się jeszcze podtrzymywać z wdziękiem swych różniących się zapatrywań. Jerzy utrzymywał, że niema życia pozagrobowego, a ona utrzymywała, że ono istnieje. Rozgorączkowali i zniecierpliwili się oboje. Nawet w dorożce, w drodze do pociągu prowadzili dalej tę nieszczęsną dyskusję i pocałowali się na pożegnanie wargami gorącem! jeszcze od walki! Od tego czasu, jakby w poczuciu skruchy zaczęła się skłaniać ku jego poglądowi; a teraz, kiedy miał może rozwiązać to zagadnienie — kiedy się miał przekonać o prawdzie, instynkt podszeptywał jej, że jeżeli on umrze, nie zobaczy go nigdy więcej. Okrutne było, że właśnie w takiej chwili, jak ta, cala jej wiara stopniała.
Położyła dłoń na jego ręce. Była ciepła i wydawała się silna, mimo nieruchomości i bezwładu. Jerzy miał w sobie tyle żywotności, był taki krzepki, taki pełen życia, taki energiczny; wydawało się wprost niemożliwe, by los spłatał mu takiego figla. Starała się uprzytomnić sobie nieustraszone spojrzenie jego jasnych stalowych oczu, jego głęboki, dziwnie wibrujący głos, który nie