Przejdź do zawartości

Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Thirza wsunęła rękę pod ramię dziewczęcia.
— Rozumiem, — rzekła, — ale, Nolli, przypuśćmy, że kiedy wszystko minie i będziemy znowu mogli żyć i oddychać normalnie, uświadomisz sobie, żeś popełniła błąd?
Noel potrząsnęła przecząco głową:
— Nie popełnię błędu.
— Wszyscy tak myślimy, moja droga. Ale tysiące błędów popełniają właśnie ludzie, którym się tak samo nie śni o tem, jak tobie teraz; a potem robi się z tego okropna sprawa. Dla ciebie byłaby szczególniej okropna, twój ojciec wierzy święcie w nierozerwalność małżeństwa.
— Tatuś jest kochany; ale nie zawsze zgadzam się na to wszystko, w co on wierzy. Pozatem nie popełniam omyłki; kocham Cyryla całem sercem.
Thirza przycisnęła ją do siebie.
— Nie wolno ci popełniać błędu. Zbyt cię kochamy, Nolli. Chciałabym, żeby Gracja była tu z nami.
— Gracja byłaby po mojej stronie, — rzekła Noel. — Ona wie, co znaczy wojna. Tyś też powinna mnie zrozumieć, ciociu. Jestem pewna, żebyś się nigdy nie sprzeciwiała, gdyby Rex albo Harry chcieli się ożenić. A oni nie są wcale starsi od Cyryla. Musisz zrozumieć, cioteczko, co dla mnie znaczy uczucie, że należymy do siebie zupełnie, zanim się to wszystko dla niego zacznie i — i może skończy. Tatuś nie zdaje sobie z tego sprawy. Wiem, że jest serdecznie dobry, ale — zapomniał już.
— Moja droga, mam wrażenie, że pamięta zbyt dobrze. Kochał twoją matkę do szaleństwa.
Noel zacisnęła pięści.
— Doprawdy? A ja tak samo kocham Cyryla, a on mnie. Nie upieralibyśmy się przy głupstwach — ale to jest — jest konieczne. Pomów z Cyrylem, ciociu; wtedy