Przejdź do zawartości

Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

je rzeczywistość, do której trzeba będzie powrócić; jak mała dziewczynka bawiła się „na niby“. — On mnie kocha — on mnie kocha — on mnie kocha! — Och, żeby się tak zapomnieć na godzinę, na jedną tylko godzinę; wiedziała, że za tę cenę odda resztę przeznaczonego jej czasu, że odda go z całą radością. Przytuliła jego rękę mocno do serca, odchyliła głowę wtył i przysunęła ją do jego twarzy, zamknąwszy oczy, by go nie widzieć; zapach gardenji wpiętej w jego marynarkę przejął ją bólem, tak słodki był i mocny.

3.

Kiedy w kapeluszu stanęła gotowa do wyjścia, ściemniało się już. Zbudziła się ze snu, nie bawiła się już dłużej „na niby“. Stała w półmroku z kamiennym uśmiechem na ustach, spoglądając poprzez rzęsy ukradkiem na znękany wyraz jego rysów.
— Biedny Jimmy! — rzekła; — Nie będę cię dłużej wstrzymywała od kolacji. Nie, nie odprowadzaj mnie. Pójdę sama; i nie rób, na miłość Boską, światła.
Położyła rękę na klapie jego surduta.
— Ten kwiat zbronzowiał już na brzegach. Wyrzuć go; nie mogę znieść zwiędłych kwiatów. I ty także. Kup sobie jutro świeży.
Wyciągnęła kwiat z butonierki, zmięła go w ręce i podniosła ku niemu usta.
— No, pocałuj mnie raz jeszcze; nic ci się nie stanie.
Przez chwilę wargi jej przylgnęły do jego warg z całą mocą. Potem oderwała się od niego. Poszukała po omacku klamki i otworzyła drzwi, zamknęła mu je przed nosem i zeszła powoli po schodach, słaniając się trochę. Wodziła jedną, opiętą w rękawiczkę ręką wzdłuż ściany, jakby szukała podpory. Na ostatniem półpiętrze zatrzymała się koło kotary, oddzielającej klatkę schodową od ubikacyj bocznych, i zaczęła nadsłuchiwać. Żadnego odgłosu. — Jeżeli ukryję się za tą firanką — pomyślała, —