Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/320

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dowidzenia, Edwardzie! — Ujęła jego rękę. — Mógłbyś mi dać swoje błogosławieństwo; jest mi potrzebne.
Pierson położył rękę na jej ramieniu, pochylił się naprzód i pocałował ją w czoło.
Oczy Leili napełniły się łzami.
— Mój Boże, — rzekła, — smutny jest ten świat. — Ukryła drżenie warg opiętą w rękawiczkę dłonią i przeszła szybko mimo niego, kierując się ku drzwiom. Stamtąd obejrzała się. Stał całkiem spokojnie, ale wargi jego poruszały się. — Modli się za mnie! — pomyślała. — Jakież to zabawne!

2.

Ledwo wyszła na ulicę, już o nim zapomniała; paląca tęsknota za Fortem ogarnęła ją ze wzmożoną siłą, jak gdyby Pierson, ten symbol wieczystego wyrzeczenia, rozognił w niej umiłowanie życia i radości. Musi zobaczyć się z Jimmy‘m, koniecznie, choćby nawet miała czekać na niego, czy szukać go przez całą noc! Dochodziła siódma, skończył więc już pracę w Ministerstwie Wojny; mógł być w swoim klubie lub w domu. Udała się do jego mieszkania.
Mała uliczka koło Buckingham Gate, gdzie żaden żartowniś już od roku nie wypisał słowa „Pokój“, wyprażona była docna całodziennem gorącem słońcem. Salon fryzjerski pod jego mieszkaniem nie był jeszcze zamknięty, a prywatne drzwi wejściowe obok otwarte były naoścież. — Nie zadzwonię — pomyślała. — Pójdę prosto na górę. — Podczas, gdy wchodziła na drugie piętro, musiała się dwa razy zatrzymać, gdyż ból w okolicy serca zapierał jej oddech. Ból ten dokuczał jej teraz często, tak, jakby tęsknota dręcząca jej serce nadwyrężała je fizycznie. Na górze przed jego mieszkaniem zatrzymała się na chwilę na małej platformie klatki schodowej i oparła się o ścianę pokrytą czerwoną tapetą. Przez otwarte w głębi okno dochodziły niewyraźne