Przejdź do zawartości

Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ DWUNASTY.
1.

Kiedy Noel uciekła, Fort chciał pobiec za nią, by ją zatrzymać; uświadomił sobie jednak zaraz, że z powodu swej chromej nogi nigdy jej nie dogoni, zawrócił i wszedł do sypialni Leili.
Zdjęła suknię i stała nieruchomo przed lustrem, trzymając ciągle jeszcze w ustach papierosa, z którego wijąc się uchodził błękitny dymek. Mógł widzieć odbicie jej twarzy, bladej, z czerwonemi plamami na policzkach i płonącemi uszami. Nie słyszała widocznie, że wszedł, ale oczy jej zmieniły wyraz, kiedy ujrzała jego odbicie w lustrze. Przed chwilą jeszcze nieprzytomne i bez wyrazu, nabrały teraz życia i ognia.
— Noel odeszła! — rzekł.
Odpowiedziała tak, jakby mówiła do jego odbicia w lustrze.
— A tyś nie poszedł za nią? Ach! prawda — twoja noga. Uciekła zapewne? Obawiam się, że moje przyjście było przykrym dysonansem.
— Nie; to moje przyjście było dysonansem.
Leila odwróciła się:
— Jimmy! Dziwię się, jak mogłeś rozmawiać o mnie. Co do reszty... — wzruszyła ramionami. — Ale to!...
— Nie rozmawiałem o tobie. Powiedziałem tylko, że