Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/483

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Już ich dościga, — ich nadzieja cała:
Przystań ukryta, albo stroma skała...
Czas już wyboru czynić nie dozwala,

1325 
A więc płynęli, gdzie ich niosła fala,

Ku stromej skale, nim wróg zdoła natrzeć.
Z jej szczytu jeszcze raz na świat popatrzeć,
Potem się poddać, lub, broniąc się, zginąć!
Lecz wprzódy dzikim kazali odpłynąć,

1330 
Choćby ci za nich chcieli życie łożyć, —

Lecz Chrystjan nie chce darmo ofiar mnożyć
Cóż wreszcie łuki pomogą i włócznie
Wśród takiej walki, jak się tu rozpocznie?

XI

Stali na skały urwisku wysokiem,

1335 
Co jeszcze nie zna śladu stóp człowieka.

Z nabitą bronią i z posępnem okiem,
Każdy spotkania ostatniego czeka.
Tu żadnej niema nadziei zwycięstwa,
Ni żądza sławy dodaje im męstwa, —

1340 
Na widok kajdan nie pociesza chwała,

Nie doda hartu w przedskonania chwili.
A ci trzej stali, jak tych trzystu stało,
Co Termopile świętą krwią zbroczyli...
Lecz jakże inna była tamtych sprawa!

1345 
Sprawa jest wszystkiem! Ona zgon waleczny

Przekaże części, lub sromocie wiecznéj!
Tych nie nagrodzi tysiącletnia sława,
Ni ocalona od wroga ojczyzna
Z uśmiechem szczęścia wielkimi ich wyzna!

1350 
Ani ich poda wieszcz do potomności,

Ni im bohater zgonu pozazdrości,
Ni łzą narodu oczy zajaśnieją,
Ich grób swą rosą opromieniać co dnia;
Jakkolwiek mężnie swoją krew przeleją,

1355 
Ich życie hańbą, ich nagrobkiem: zbrodnia!

Czują to, wiedzą, jednak się nie chwieją;