Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Zolojka.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Słyszą panienki, jak rewy grają?
— A co to są rewy?
— Wały pod wodą. Kiedy o rewę rozbije się bałwan — my mówimy denega — ona gra. — Nordy jeszcze niema a rewy już grają i morza dużo...
Istotnie, morze falowało dość silnie, tak, że ledwo parę osób kąpało się i to przy brzegu. Ale mimo pewnego wzburzenia fale nic nie straciły ze swego wdzięku, tanecznej harmonji, modrego pawiowego połysku i iskrzyły się od światła.
Panienki stały zapatrzone na strądzie, nie bacząc na chłodny wiatr, który obciskał na nich odzież, tak, że wyglądały jak dwie śliczne, smukłe, zgrabne figurynki.
Zolojka też patrzyła.
Mimo chłodu na plaży było sporo osób. Jedni się przechadzali, drudzy leżeli lub siedzieli, dzieci bawiły się w piasku, plaża była złota, wszystko sennie pogodne.
A Zolojka widziała w duszy idące od północy czarne tucze zimowe, słyszała przeraźliwy świst i łomot huczącego warczenia nordy, grzmot fal, łamiących się na mieliznach i w tej chwili doznała wrażenia, jakgdyby piekący lodowaty powiew sparzył jej ręce i twarz. Przypomniała sobie zesmagany wichurą, zryty, pokaleczony strąd i siebie, dygocącą z zimna, grzebiącą sztywnemi palcami zmarznięty, twardy piasek i napełniającą nim worek. Ileż takich worów ciężkiego piachu poniosła już na swych plecach, wpółzgięta, ze strądu do wioski i ileż ich jeszcze poniesie! Będzie je nosiła całe życie, póki się nie zestarzeje, a wtedy, jak wszystkie stare rybaczki, chodzić będzie wprzód pochylona, w pasie przełamana.
Jedna z panienek wykrzyknęła:
— Śliczne morze! Cudowne!
W dziewczynie zawrzało. Chciała coś powiedzieć, ale właśnie druga panienka szepnęła.
— Nasze Janki idą!

39