Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Zolojka.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Szewiec i Puszka.

Achtzehn hundert ein und siebzig
Hat Napolion kapituliert,
Der Napolion mit Petrolium
Hat den Schnurrbart sich beschmirt.

Tak sobie wesoło podśpiewywał szewiec z Gdańska, bo oto poczciwy Edward Kunsztowny, upoważniony przez swą maszoperję, oświadczył mu, iż jeżeli chce, może osiąść w wiosce i próbować szczęścia ze skorzniami o jednym szwie.
Szewiec, zamknąwszy sezon letni gorączkową łataniną pantofelków i rozpocząwszy sezon jesienny kilku poważnemi a szczęśliwemi operacjami beznadziejnie, zdawałoby się, podartych skorzni rybackich, zebrał tyle grosza, iż nietylko opływał w denaturat, ale mógł też trochę pieniędzy posłać na drogę żonie. Wyszukano mu na mieszkanie niewielki i niski — żeby było w zimie ciepło — pokój z piecem i obiecano go zaopatrzyć w bulwę, jak przyjdzie, bo prawie cała wioska już ją miała sztelowaną. Gotówki od niego nie żądano, porachunek odkładano na później.
— Brekuje! — uzasadniali rybacy między sobą swą uprzejmość. — A jak brekuje, to potrzebuje detków!
Po wytężonej pracy genjalny szewiec, zasobny w kilka flach wonnego i smakowitego denaturaciku, zapragnął odpoczynku. Korzystając z tego, że letników już nie było, zaglądnął kilka razy do „Bałtyckiego Łososia”, gdzie mu się jednak nie spodobało. Wiedząc, że jest w wiosce druga oberża „U Ciszy”, postanowił ją wyszukać.
Zadanie nie było łatwe, bo Wilhelm Kuhnke wioski nie znał i zupełnie się w niej nie orjentował. Przez cały czas swego pobytu u Edwarda Kunsztownego z budy prawie nie wychodził. Chorobliwie unikał lu-

103