Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dziś przypadkiem nie mam przy sobie biletu wizytowego. Proszę powiedzieć poprostu, że dwie damy życzą sobie mówić z nim.
— A, w tej chwili. Proszę bardzo, chwileczka! Czy pani raczy usiąść?
Podsunął Ince swe krzesło i przyniósłszy drugie, podsunął je Ludce z ukłonem, pełnym prowincjonalnej galanterji. Urzędnicy zadygotali z radości na widok tej komedji, ale cyganki nie widziały w niej nic śmiesznego. Usiadły z chłodnem „dziękuję“ i siedziały sztywno, wpatrzone w kosz na papiery, z jak najbardziej nieprzystępną miną. Podczas gdy uniżony młody człowiek pośpieszył do biura swego szefa, uwaga opinji publicznej przeniosła się z pończoch Inki na trzewiki Ludki. Młody człowiek natychmiast wrócił i z nieudaną grzecznością wskazał im drogę. W drzwiach ukłonił im się nisko.
Pan Gilroy pisał i dopiero po krótkiej chwili spojrzał na cyganki. Oczy jego otwarły się szeroko ze zdumienia — urzędnik bowiem powtórzył mu słowa cyganek dosłownie. Oparł się o oparcie krzesła, zmierzył cyganki wzrokiem od stóp do głów, a potem rzucił krótkie:
— Czego?