Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zatrzymał się i one wsiadają. Zaczekajcie! Zaczekajcie!
Gorączkowo wymachiwała tamburynem nad głową.
Na skrzyżowaniu ulic zatrzymał je przejeżdżający szybko tramwaj. Ostatnie z Jedenastu Tysięcy Dziewic już wsiadły, nie obejrzawszy się nawet za siebie, a powóz ruszył obojętnie i po chwili był już tylko żółtym punktem w oddali. Cyganki stanęły na rogu ulicy i spoglądały po sobie w osłupieniu.
— Nie mam przy sobie ani centa. A ty?
— Ja też nie.
— Jakże się dostaniemy do domu?
— Nie mam pojęcia.
Inka uczuła naraz, że ją ktoś chwycił za łokieć. Odwróciwszy się, ujrzała młodego Johna Drewa Dominika Murphy’ego, protegowanego Zakładu i swego dobrego znajomego. Murphy przyglądał się im z złośliwą radością.
— Hej, wy! Zaśpiewajcie nam co i zatańczcie.
— Przynajmniej nasi przyjaciele nie poznają nas — rzekła Ludka, czerpiąc bodaj tę pociechę w swem „incognito“.