Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kid wróciła do swego listu. Mało ją zajmowała rasa wujów, prawdziwych czy fikcyjnych. Ale Inka, skłonna w tej chwili do wspomnień, w dalszym ciągu mówiła do Henrjetty, której żaden list nie przeszkadzał w słuchaniu.
— Potem on odszedł i zaczął pracować na własną rękę. Dawno już, jak go widziałam, ale on był w swoim czasie naprawdę bardzo miły. Cały swój wolny czas — kiedy nie pisał mów ojca — obracał na ratowanie mnie z różnych opałów. Miałam kozę, która nazywała się Mińcia —
— Żonaty? — zapytała Henrjetta.
— N-nie, zdaje mi się, że nie. O ile wiem, w młodości miał jakąś przygodę, która złamała mu serce.
— Zabawna historja! — wykrzyknęła Kid, wracając znów do spraw dnia dzisiejszego. — Czy to serce wciąż jeszcze jest złamane.
— Tak mi się zdaje! — rzekła Inka.
— Ile ma lat?
— Nie wiem napewno. Ale musi być już teraz bardzo stary. (Inka mówiła to takim tonem, jak gdyby słaniał się na skraju grobu.) Kiedy go ostatni raz widziałam, miałam siedem lat, a on wtedy właśnie kończył kolegjum.