Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Inka parskała pogardliwie, kiedy zaczęła przeprowadzkę po radosnem podnieceniu pakowania się przed świętami. Dwie przyjaciółki pomagały jej z milczącem współczuciem. Prawdę mówiąc, nie było tu nic, czemby ją mogły pocieszyć. W czasie świąt Zakład był tylko nikłą namiastką domu. Zuzia, której ojciec był oficerem marynarki i która właściwie nie miała żadnego stałego miejsca zamieszkania, niezbyt przejmowała się świętami, ale tego roku jak na złość miała je wesoło spędzić u krewnych w Nowym Yorku — zabierając ze sobą trzy nowe suknie i dwa nowe kapelusze! Zato Inka, która jechała do domu wszystkiego dwie godziny pospiesznym pociągiem, musiała zostać w Zakładzie dlatego, że sześcioletni pan Tomasz Wyatt właśnie ten czas obrał sobie na przebywanie szkarlatyny. Choroba nie była ciężka; pan Tomasz siedział sobie w łóżeczku, otoczony całemi pudłami ołowianych żołnierzy, ale reszcie rodziny nie wiodło się bynajmniej tak dobrze. Niektórych izolowano w domu, innych do domu nie wpuszczano. Pan sędzia Wyatt zamieszkał w hotelu i telefonował do Wdowy, aby na czas świąt zatrzymała Inkę w Zakładzie św. Urszuli. Biedna Inka właśnie z radością pakowała się, kiedy ta wiadomość