Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ja muszę mieć umowę — oświadczyła Inka stanowczo. — Pan może domek sprzedać, albo też stanie się co innego, a wtedy my będziemy się musiały wyprowadzić.
Gentleman, widocznie ubawiony tem wszystkiem, jako pierwsza „strona“ położył naprzód swój podpis. Następnie podał pióro Ince i wskazał jej miejsce, w którem miała się podpisać, jako druga „strona“.
— Muszę się naprzód rozmówić ze swemi wspólniczkami — wyjaśniła mu Inka.
— Proszę bardzo. Niech się podpiszą w tem miejscu, a pani potem przyniesie mi umowę.
— Czy wszystkie mają się podpisać? — zapytała z pewną wątpliwością patrząc na rubrykę, poniekąd ciasną. — Obawiam się, że nie będzie na to dość miejsca.
— Ileż pani ma wspólniczek?
— Sześćdziesiąt trzy.
Właściciel w pierwszej chwili zdumiał się, ale gdy ujrzał wyszyte na rękawie Inki litery, „Św. U.“, przechylił wtył głowę i roześmiał się.
— Przepraszam panią! — usprawiedliwiał się — ale na chwilę straciłem głowę. Nie przywykłem do robienia interesów na taką wielką skalę. Otóż jeśli ta umowa ma być legalna —