Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka w mieście.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niech Aniela na patelni zarumieni masło, wrzuci kartofle, a potem trzeba rozbić jajko i zaprawić niem zupę, — rozkazała pośpiesznie pani Bielawska, wybiegając z kuchni.
Anielka została sama. Wszystko jej w głowie szumiało. Jajko do zupy, masło zarumienić, powtarzała szeptem, aby w końcu tego wszystkiego nie zrobić naodwrót.
Czy tam na podwórzu więziennem jeszcze spacerują?
Anielka pośpiesznie zamknęła drzwi do pokoju i podbiegła do okna kuchennego. Jezus Marja, jakaś kobieta płacze! Powiewa do kogoś chusteczką. Włosy opadają jej na czoło, a twarz ma wynędzniałą. Jaka blada! Czyżby była głodna?
Nadole w sklepie znowu zadźwięczał dzwonek. Boże święty! Kartofle, jajko! Z bijącem sercem podbiegła Anielka do kuchni, zaczekała chwilę niecierpliwie, aż masło się roztopiło i złocistym płynem z ulgą polała zimne kartofle, leżące na talerzu. To już gotowe! Teraz tylko jajko do zupy! Ale Anielka w pierwszej chwili mimo najlepszych chęci nie mogła sobie przypomnieć, jak matka rozbijała jajka. Policzki jej zapłonęły rumieńcem, na czoło wystąpił kroplisty pot. Nie było czasu. W każdej chwili pani Bielawska może wrócić. Z pewnością jajko otwiera się całkiem zwyczajnie.
Anielka zebrała wszystkie siły i zgniotła jajko w ręce. Wolniutko żółta ciecz pomieszztna z białkiem, poczęła jej spływać po palcach. Widocznie nie tak się to robiło, ale skoro jajko było już rozbite...