Strona:Jadwiga Marcinowska - Vox clamantis.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kajafa podniósł się, przeciągając członki nieco ze snu zdrętwiałe.
Zaczem obaj dźwignęli płytę za pomocą przytwierdzonego do niej pierścienia. Klucze od Hekal czyli świętego przybytku znajdowały się w tem ukryciu.
— Kpinkują sobie niektórzy, że rad tu sypiasz, że się dopraszasz jakby szczęścia jakiego...
Bardzo młoda, że nieledwie dzięcięca twarz Kajafy pokryła się nagłą chmurą. Niezmiernie czarne oczy poważne i osadzone głęboko za paliły się teraz namiętnością i niepokojem.
— To jest skarb Izraela — powiedział.
Annas spojrzał na klucze:
— Władza jest skarbem — zawyrokował półgłosem w zadumaniu. — Dla tego, który użyć jej umie... Ten klucz oznaka władzy...
— Myślisz o stanowisku wysokiem, ja zaś o chwale Syonu i o synach tej ziemi... Arcykapłaństwo po nocach ci się śni — porywczo odrzekł Kajafa.
— Cicho! Idumejczyk może mieć szpiegi aż w tych kamieniach ukryte... Zgubieni bylibyśmy, gdyby przed czasem...
— Nie łącz ty mnie ze sobą! Bo jawnie dbam o życie... Niechaj zginę zaraz w tej chwili, gdy zginęła w sromocie świadomość narodu...