Przejdź do zawartości

Strona:Józef Weyssenhoff - Forminga.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
17

cierpienie, aż z warg zaciętych wykwitał długo targowany pocałunek.
Wracało potem słowo marne jako skarga na rzeczy odmienić się nie mogące: na przeszłość, porę roku i porę życia; na konieczność dziejów, urodzeń i śmierci; na konieczność kochania.
I przybierało wrogie słowo twarz nienawiści dla uczuć świętych, szyderstwa z kraju rodzinnego, które jest pokalaniem ust własnych przez plwanie na ojca swego.
A wszystkie te jady kochania sączyły bożki złe, iż się Forminga podała w ich moc przez wymówienie słowa:
— Nie zdzierżę...


V.

Pewnego wieczora, gdy Leukos był jeszcze zajęty pracą wgłębi lądu, od brzegu wyspy odpływała na morze wielka łódź do Malabaru. Wsiadali do niej mieszkańcy Langka pospołu z ludźmi in-