Przejdź do zawartości

Strona:Józef Birkenmajer - Prace o Kasprowiczu 1926-1936.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
10

rektą. Może jest w tem i racja: redaktor nie ma obowiązku bawić się tą stroną wydania, którą za niego może wykonać byle urzędnik — oczywista rzecz, inteligentny, a skrupulatny. Otóż właśnie ci pomocnicy, którym redaktor zawierzył, zawiedli na całej linji. Nie żeby brakło im skrupulatności — owszem, okazali jej aż za wiele... tam gdzie była jak najmniej potrzebna! To, że prześlepili dziesiątki omyłek druku, wyłowione później w erracie, drażniąco zdobiącej załączniki do każdego tomu, można im najspokojniej przebaczyć — a raczej z listy owej skreślić niejeden z tych grzechów, w jakich się niepotrzebnie kają; opuszczenie bowiem tego czy innego przecinka często zasługą bywa, nie winą. Natomiast winą korektorów pozostanie to, że w ślepym pedantyzmie ortograficznym — „poprawiali“ ustawicznie samego Kasprowicza, psując mu rytmikę, a nawet i rymy przez skracanie „Maryja“ na „Marja“, „milijon“ na „miljon“ i t. d. i t. d. (Na miłość Boską, kiedyż to u nas ludzie czytający poetów będą mieli lepszy słuch muzyczny!). Także ich winą jest to, że kogoś powołanego, fachowego, nie pytali o znaczenie wyrazów obcych czy specjalnych. Nie będę tu wyliczał listy takich omyłek. Dla przykładu wspomnę jeden szczegół. W wierszu do Zdzisława Dębickiego (tom XVII, s. 67) wydrukowano osobliwą apostrofę do adresata „Kochany Dębikowic!“ — w której wołacz ma formę nie spotykaną w polszczyźnie... Ale bo też w rękopisie o żadnym „Dębikowicu“ niema mowy! Stoi najwyraźniej: „Kochany Dębikonie“. Nie kto inny, ale sam Dębicki we własnym pamiętniku, ogłoszonym p. t. Iskry w popiołach, apostrofę tę cytuje i wyjaśnia. Jest to przecie początek piosenki, ułożonej przez Romana Dmowskiego, a często śpiewanej w kole przyjaciół Kasprowicza:

Kochany Dębikonie!
Do ciebie serce płonie!

Ci sami korektorzy, którzy tak się natrudzili nad poprawianiem Kasprowicza w zbiorowem wydaniu dzieł jego, prowadzili zapewne korektę pięciu tomików jego Obrazu poezji angielskiej. Juści, robotę mieli niełatwą, bo niema rękopisów mniej czytelnych, jak rękopisy Kasprowicza. Ale w podobnym wypadku samo mędrca szkiełko i oko nie wystarcza do tego, by dojść do odcyfrowania rękopisu. Gdy się czyta poetę, trzeba się znać trochę na robocie poetyckiej, a gdy się czyta rękopis tłumacza, trzeba mieć pojęcie i o rzeczy tłumaczonej — czyli poprostu zaglądać do oryginału, gdzie znajdzie się wyświetlenie niejednej rzekomej niejasności. Pierwszy lepszy podręcznik literatury angielskiej wyjaśni laikowi różnicę między Keatsem a Yeatsem, których wydawcy Obrazu fatalnie z sobą pomieszali. Pierwsza lepsza encyklopedja starożytności wyjaśni, że olbrzym mityczny zwał się Briarej, a nie Briasej. I t. d. I t. d. Gdy w tekście Szekspira jest O Sisters Three — toż to nie „liczby trzy“ (!), jak odczytali wydawcy, ale Siostry trzy (Parki) — i tak też odczytałem bez trudu za