Strona:Iliada3.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz zwiedliśmy pod Troie woiowników tłoki
Dla czci Menelasowi i tobie! psiooki?
A ty bez względu dla nas masz dumę i wzgardę.
Już i mnie wziąć nagrodę groźby czynisz twarde?
Com ią krwawo wysłużył? a Grecy mi dali?
Anibyśmy się kiedy w nagrodzie zrównali,
Gdy zburzą ludną Troię, ia zaś moią ręką
Toczę po większéy części woynę wieloięką.
Twóy plon (ieśli nastąpią kiedy nowe działy)
Będzie daleko większy; ia luby choć mały
Trzymaiąc, na okręty odchodzę spokoynie,
Choć sam naywięcéy na téy pracowałem woynie.
Teraz do Ftyi wracam, bo lepiéy do domu
Płynąć z pyskatą flotą, niż ulegać komu.
A nie rozumiem, żebyś, skorom tu zelżony,
Sam wyczerpnął zdróy bogactw i zagarnął plony.„
Król mężów Agamemnon wraz mu odpowiedział:
„Uciekay, gdy tak myślisz, ni żebyś tu siedział
Dla mnie, proszę. Inni mnie związkowi zaszczycą,
A zwłaszcza radny Jowisz wesprze swą prawicą.
Tyś mi tu z boskich królów sam nieprzyiacielem,
Zawsze zaczepki, zwady, bitwy są twym celem.
Jeśli się chlubisz z siły, ten dar masz od boga,
Szczęśliwa ci z ziomkami i z okręty droga!
Panuy twym Mirmidonom, twóy gniew mnie nie zmoże,
Ja o kłótnika nie dbam, tak ci zaś pogrożę: