Przejdź do zawartości

Strona:Iliada3.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A też co go pobudza, daruymy przyczynie,
Pomniy że wodzem, skutek że na niego spłynie
Z klęski, lub zwycięztw naszych, lub hańby, lub sławy
Zaniechaymy słów, niech nas same bronią sprawy.„
Rzekł, i zaraz z powozu skoczył w ogniu cały;
Na nim zbroia i oręż szczęk straszliwy dały,
Który nayzuchwalszego nabawiłby skruchy.
Tak iako przed nadeyściem srogiéy zawieruchy,
Gdy tylko z wierzchu morze wiatry skrzydły swemi
Wzruszą, nastaiąc wały iedne za drugiemi
Toczą się dotąd rzędem, i bieląc się walą,
Aż się wśród głębi góra wodna wzniesie falą:
Ta hucząc idzie, ze skał odnosi wygraną,
I tryumfuiąc, z szumem okrywa ie pianą;
Tak gęste szyki Greków do boiu kupią się,
Zbroią na sobie zdala i orężem śklą się.
Samych tylko hetmanów słychać głos w ciągnieniu,
Zaś żołnierz szedł za niemi w głębokiém milczeniu.
Jak gdyby odiął ięzyk który mu z niebianów.
Lecz zgiełk zmieszany z strony powstaie Troianów,
Podobny kiedy owce w wielolicznéy trzodzie
Czekaiąc ręki, która doić ma w zagrodzie,
Swym bekiem smug przyległy różnym napełniaią,
Słysząc iagnięta, że się zdala odzywaią.
Taki był tego mnóstwa krzyk różnych ięzyków.
Minerwa Greków, a Mars budził Troiańczyków.